
Część I - część fizyczna

Router TL-WR1043ND jest maszyną opartą o linuksową w pełni otwartą (brak problemów z binarnymi sterownikami, etc., jak w przypadku Broadcoma) platformę Atheros AP83 - tą samą, która jest podstawą Linksysa WRT160NL.
Wykorzystano w nim procesor AR9132 v2, taktowany częstotliwością 400 MHz (we wspomnianym wcześniej Linksysie "siedzi" nieco starszy chip AR9310, także 400 MHz).
Router dysponuje 32 MB pamięci RAM i 8 MB flash.
Za komunikację przewodową odpowiada gigabitowy (co jest zasadniczą różnicą w porównaniu do w.w. konkurencji ze stajni Linksysa, dysponującej lanem 100-Megabitowym) układ RTL8366RB (5-portowy switch, podzielony klasycznie na cztery porty LAN i jeden WAN).
Moduł bezprzewodowy to Atheros AR9103 - 802.11b/g/n @ 2.4 GHz.
Brak radia 5 GHz to wada, ale za cenę ~200 zł nie można cudów wymagać
![:]](./images/smilies/splash.gif)
Sprzęt dysponuje także hostem USB 2.0 z wyprowadzonym jednym portem.
Tyle technikaliów

Maszynę otrzymujemy zapakowaną w estetyczne pudełko:
1

którego zawartość stanowią oprócz samego routera, zasilacz, trzy antenki WLAN, patchcord RJ45 (o zawrotnej długości jednego metra) i rozmaite papiery

Brak jest niestety podstawki do pionowego ustawienia routera, ale jakoś z trzema antenami kiepsko by to wyglądało

2

3

Małogabarytowy zasilacz impulsowy 12V/1.5 A, nie mający na szczęście tendencji do zbytniego nagrzewania się - sprawdzone w pracy z podłączonym via USB dyskiem twardym:
4

No i w końcu sam główny obiekt naszego zainteresowania

5

Z uwagi na plastik górnej części obudowy w wykonaniu i kolorze a'la nowoczesne laptopy z hipermarketu, producent przezornie zabezpieczył obudową folią.
Panel przedni:
6

Przycisk "QSS" (Quick Secure Setup) pozwala automatycznie skonfigurować nowego klienta WLAN (warunek - musi także obsługiwać QSS - czyli de facto tylko karty TP-Linka
![:]](./images/smilies/splash.gif)
Panel tylny:
7

Porty LAN jak widać zakryte idiotyczną nalepką, zachęcającą nachalnie do konfiguracji za pomocą dołączonego oprogramowania na CD.
---------------------------------------------------------------------------------
Część II - oryginalny firmware
Oprogramowanie wewnętrzne testowanego routera jest bardzo podobne (z punktu widzenia użytkownika oczywiście

Po dokładnym przejrzeniu opcji menu nie znalazłem niczego "ekstra", w stosunku do znakomitej większości routerów tej klasy, więc nie będę się na ten temat rozpisywał.
Jedynym wyjątkiem jest ciut bardziej rozbudowany moduł Quality of Service:
8

9

10

...w którym można już pogmerać w ustawieniach QoS dla poszczególnych usług (portów).
Przechodzimy więc do sedna sprawy, czyli do funkcjonalności NAS via USB, w którą wyposażony jest opisywany router.
Jest to niestety jedyna funkcja związana z portem USB - w standardowym firmware brak jest obsługi drukarek, kamer internetowych, a także tego, co nas najbardziej interesuje - modemów WWAN.
Panel konfiguracji dysku sieciowego jest niezwykle prosty, ale funkcjonalny:
11

Jak widać, do routera podłączony jest dysk z utworzoną przynajmniej jedną partycją NTFS o rozmiarze 596 GiB.
Fizycznie jest to Seagate Barracuda 640 GB w formacie 3.5'', w obudowie SATA-USB marki Welland, istotnie z tylko jedną partycją NTFS.
Drugi testowy napęd to Western Digital Scorpio 120 GB (interfejs PATA) w formacie 2.5'', w obudowie Mediatech, zasilanej tylko z portu USB.
Dysk wyjęty prosto z laptopa

12

I niestety, o zgrozo! Linuksowy router nie widzi partycji ext3 !
13

Jakkolwiek brak obsługi systemu plików ReiserFS można jeszcze wybaczyć, tak brak ext2/ext3 to moim zdaniem bardzo poważne niedociągnięcie, choćby z uwagi na wydajność NTFS (ale o tym dalej).
Pierwsza, mniejsza partycja NTFS nie jest widoczna, gdyż zawiera zahibernowanego Windowsa, a linuksowy driver standardowo odmawia montowania partycji zahibernowanych.
Drugą, już mniej bolesną wadą firmware TP-Linka jest brak demona nmbd, co skutkuje brakiem widoczności zasobów Samby w windowsowym "otoczeniu sieciowym" - trzeba ręcznie mapować dyski sieciowe.
Testy wydajności Samby (via LAN):
Odczyt z partycji NTFS:
14

Zapis NTFS:
15

Odczyt FAT32:
16

Zapis FAT32:
17

Jak widać, FAT32 króluje, szczególnie w dziedzinie zapisu kładzie NTFS na łopatki.
I w sumie nie ma się co dziwić - wydajna obsługa NTFS nie jest mocną stroną żadnego Linuksa.
Dlatego strasznie brakuje obsługi systemów plików s rodziny ext.
Na pocieszenie dodam, że transfery są stabilne i widoczne powyżej prędkości są osiągane stale, bez większych "Wahnięć", no i nawet nie ma co porównywać osiągów TP-Linka np. do popularnego Asusa WL-500gP (~3 MB/s to maksimum, także po ftp) czy Fonery 2.0 (o połowę wolniej od Asusa).
Brakuje także serwera FTP,pozwalającego routerowi rozwinąć skrzydła (Samba bardzo obciąża nie za szybki przecież procesor, a wydajność podsystemu USB jest jak widać na poniższym screenie o wiele większa, nie jak w wymienionych wcześniej dwóch routerach, w których to USB stanowiło wąskie gardło, jednak tylko niewiele węższe od CPU).
Router pod kontrolą OpenWRT, ftp download, system plików ext3:
18

Maszyna nie ma żadnych problemów z zasilaniem dysku 2.5'' przez USB - port i wbudowana przetwornica (jak wiadomo, router zasilany jest napięciem 12V) dysponuje odpowiednią wydajnością prądową.
Wydajność WLAN - niestety na chwilę obecną nie mam możliwości przetestować w pełni modułu radiowego opisywanego sprzętu, gdyż nie posiadam żadnej karty zgodnej z 802.11n, a eter w moich okolicach jest mocno "zaszumiony".
Myślę, że router ten mieści się w średniej dla urządzeń tej klasy - w trybie 802.11g osiągam praktycznie takie same parametry (zarówno zasięg, jak i prędkości), jak na Asusie WL-500gP z fabryczną kartą Broadcoma, Fonerze 2.0 czy software'owym AP pod Debianem, opartym na karcie b/g TP-Link z chipsetem Atherosa.
Poniżej testowy screen:
19

---------------------------------------------------------------------------------------------------
Część III - OpenWRT,czyli potęga małego routerka - w przygotowaniu.